środa, 30 marca 2011

O braku wyobraźni tajlandzkich sprzedawców i początkach hoi incrassata dwóch variegacji w Polsce

Tym razem chcę Wam opowiedzieć o tym, jak lekkoduszni bywają sprzedawcy z Tajlandii.
Kupiłam dwie piękności, obie incrassaty variegaty, ale każda inaczej wybarwiona. Sprzedawca nie określił, czy jedna z variegat to "Moon shadows", stąd ja nie będę posługiwała się tym pojęciem, choć jest do niej bardzo podobna. Czy nie byłoby nadużyciem, gdybym jedną z nich dla własnego rozpoznania nazwała "rewerse"? Czekam na Wasze komentarze :-)
Otóż przyszły do mnie zapakowane w? W zwykłą kopertę, nawet nie bąbelkową. Możecie sobie wyobrazić moje przerażenie. Całą drogę z poczty do domu zastanawiałam się, co zostanę w środku. Ale, żeby nie trzymać Was w niepewności, sami zobaczcie, jak wyglądały hoje po wyjęciu z tejże koperty.




















Widzicie kopertę? W środku hoje były zawinięte w pojedynczy papier, typu gazeta. I to wszystko. Koperta była grubości może 2-3 cm, nie więcej. Hoje szły 8 dni. Byłam zaskoczona, bo wcale tak źle nie wyglądały, jak na tak długą podróż i do tego w takim opakowaniu. Spodziewałam się zgniecionego, połamanego, do niczego nie nadającego się zielska. Ale? To się da odratować. Wierzę w to, szczególnie, że idzie wiosna.

Hoje moczyłam przez trzy godziny w wodzie z miodem.

Następnie umoczyłam korzonki w Clonex-ie i poszły do woreczków strunowych z mchem sphagnum.

Teraz trzymajcie kciuki, żeby hoje szybko nabrały masy i wypuściły korzonki. Na razie próbuję je ukorzeniać w całości, jest dobry czas, idzie wiosna, powinno się udać. Hoja "reverse" ma na końcu pęd kwiatowy, stąd nie chciałam jej ciąć. Fajnie byłoby, gdyby wszystko się udało i może za miesiąc mogła Wam pokazać już rosnące w docelowym podłożu.

Czy kupiłabym drugi raz u tego sprzedawcy, wiedząc jak wysyła rośliny? Moja odpowiedź brzmi: TAK! Zdziwicie się? Odpowiem Wam - kto nie ryzykuje, ten nie jedzie. A ja chcę jechać dalej w hojowy świat!
Anonimowy pisze...

Co do wyobraźni pocztowców - też są niczego sobie wysyłam raz paczuszkę wartościowa ostrożnie szkło itd delikatna jak cholera. Wyobklejałem znaczkami i nalepkami a babsko w oknie jak nie pier***nie stemplem tylko trzasło. Po rozmowie z kierownikiem oddziału odebrałem odrazu wartość zadeklarowaną tuż przed wysyłką. Poczta zaskakuje mnie dość często...

lulu pisze...

Też jestem częstym świadkiem takiego traktowania paczek. Nawet przy kliencie, panie z poczty, zamiast położyć, to rzucają paczkę w kąt. Nie wiem, co chcą tym wyrazić?!

Anonimowy pisze...

Jakie były/są dalsze losy sadzonek ?
Jolka

lulu pisze...

Jolu, ooo dawno poszły ad kosz. Nie to, żeby im co dolegało z początku. Rosły, znaczy się, przyjęły się i miały korzonki, ale coś im kiepsko szło. I w końcu padły na amen. Zresztą, to nie była moja pierwsza przygoda z tą odmianą. Wszystkie incrassaty mi padały prędzej czy później. Jakoś nie mam do nich ręki. O, jedna mi została, cała zielona, mam ją w pracy. Ale stoi w miejscu od roku. Wkurzają mnie takie hoje i wcale mi ich nie żal :)

Prześlij komentarz