niedziela, 30 września 2012

Hoya pachyclada 'red' - pierwsze kwitnienie



Bardzo długa łodyżka kwiatowa
Brzegi wybarwiają się na brązowo





Pachnie. Według mnie podobnie do "yellow", jeśli nie tak samo. Po okresie kwitnienia nie da się ich pomylić. Różnią się kształtem liści. Odmiana "yellow" ma liście dość miękkie, ciut faliste, z wyraźnymi nerwami i nie wybarwia brzegów liści.

 W porannym słoneczku


piątek, 21 września 2012

Hydroponika - wskaźnik poziomu wody

Będzie trochę kontrowersyjnie, bo o konieczności posiadania gadżetu pod nazwą wskaźnik poziomu wody. Czy aby na pewno jest on niezbędny? Czy aby na pewno bez niego nie da się uprawiać roślin hydroponicznie?
Po rocznej uprawie, stwierdzam, że wskaźnik jest potrzebny jak psu na budę. Nie obrażając psa, który jest wspaniałym przyjacielem. Przekonam się o tym, jak będę na emeryturze. Wtedy na bank do kotów dołączy pies. Ale wracając do tematu ...

Wszystkie moje spostrzeżenia oparte są na uprawie roślin o nazwie hoya.
Otóż, hoje generalnie nie lubią nadmiaru wody. W uprawie hydroponicznej również. Uzupełnianie wody do poziomu optimum łączy się z utratą korzeni i zabawą od początku. Pisałam już o tym przy okazji innych spostrzeżeń hydroponicznych (problem z korzeniami).
Granulat powinien całkowicie przeschnąć, żeby dać odpocząć korzeniom.
W osłonce również powinno być sucho jak pieprz. Taki stan można spokojnie utrzymać dzień, dwa i dopiero po tym czasie uzupełnić wodę. W tym czasie granulat będzie pomału przesychał. Spokojnie, do całkowitego wyschnięcia naprawdę potrzeba jeszcze kilku dni. Nie zasuszymy tak łatwo rośliny.

Jak do tego ma się wskaźnik? Otóż podziałka na poziomie minimum nie daje żadnych informacji. No może oprócz tych, że wody nie jest więcej niż 2 cm.  Choć i tutaj nie należy wierzyć do końca wskazaniom na podziałce. A dlaczego? O tym napiszę niżej.
Za to daje nam dwie informacje: albo wody jest w granicach 2 cm, albo wody nie ma wcale. W takim razie, jak ustalić stan faktyczny? Można za każdym razem wyciągać koszyk i sprawdzać, co znajduje się na dnie, ale w przypadku dużych roślin jest to bardzo kłopotliwe. Jeżeli rośliny mamy poupychane na parapecie, również jest to praktycznie niemożliwe.
Pozostaje "oko". Tak. Oko jest niezawodne. I obserwacja. To są dwa czynniki, które pozwolą na prawidłową ocenę.

Wskaźnikom również nie należy wierzyć w momencie uzupełniania pożywki. A czemu? Ano, wszędzie jest napisane, że przy uzupełnianiu trzeba to robić wolno, bo wskaźnik reaguje z opóźnieniem. Wszystko fajnie, tylko jest małe ale. Wskaźniki często się zacinają. Dopiero po porządnym potrząchnięciu nimi, czy też całą rośliną, strzelają do góry. I co wtedy się okazuje? Że mamy wody po sam czubek nosa. I znowu pozostaje nam "oko". I nie należy mylić zacinania z jego opóźnioną reakcję, bo jak się wskaźnik zatnie, to się zatnie na amen.

Więc po diabła ten wskaźnik? Żeby ładnie wyglądało? Bardziej profesjonalnie? No może tak. Ja je mam, bo tak rozpoczynałam przygodę z hydroponiką. Ale nie są mi one już potrzebne.

"Oko" i "obserwacja" - łączą się w niezawodny wskaźnik poziomu wody. Można robić sobie notatki/prowadzić dziennik, kiedy uzupełniamy pożywkę i na jakim parapecie/regale etc. stoją rośliny i na ich podstawie spokojnie wypracować sobie system. System pod nazwą niezawodny wskaźnik poziomu wody.

Oglądacie czasami filmy na youtube? Widzieliście, żeby zagraniczni pasjonaci mieli takie wskaźniki? Ja sobie nie przypominam. Nawet nie mają profesjonalnych koszyków. Zwykłe plastikowe kubki po czymś tam, zazwyczaj po artykułach spożywczych, podziurawione i wsadzone w osłonki. I to wszystko. I rosną im, że hej. Mnie też rosną :-)

A moje "oko" wlewa pożywkę na oko raz na 7-9 dni w zależności gdzie stoją rośliny. I żyją, co zresztą widać na zdjęciach roślin, jakie zamieszczam na blogu.
Można postawić pytanie: ale jak żyją? Dla mnie świetnie! Wam też niech świetnie rosną, w czymkolwiek uprawiacie!

czwartek, 20 września 2012

Hoya parasitica variegata I - jej reakcja na hydroponikę

Zainspirowana rozmową komentarzową z Jackiem w poprzednim poście, chcę pokazać już dziś, teraz, natychmiast, jak zareagowała hoja parasitica variegata na zmianę uprawy z ziemnej na hydroponiczną.
Jest to odmiana, z którą od początku trudno się dogaduję, czyli od zeszłego roku. W ziemi owszem rosła, ale w tempie bardzo powolnym. Widać to na poniższych zdjęciach.

Marzec 2011

Listopad 2011


Czerwiec 2012 


 I tutaj moja cierpliwość się skończyła. Ścięta i ukorzeniana od początku.
Tak wygląda dzisiaj.

 Wrzesień 2012






Teraz jej tempo wzrostu zupełnie mnie zadowala i mogę pomału marzyć o kwiatach.
I jak na razie uprawa hydroponiczna bardzo jej służy. 

niedziela, 16 września 2012

Hoya latifolia GPS 10063 - początek ...




Łudząco podobna do mojego wielkoluda.
Cóż, obie pochodzą z Holandii, wielkolud od Franka Supplie, a powyższa od Paula Shirleya.  
Hojowy pęd czasami zaćmiewa wizję widzenia ha ha ha

czwartek, 13 września 2012

Hoya scortechinii sp. UT001 - farbą nakrapiana

Rośnie wolniutko, tworząc listek po listku, nie rozpędza się z gołym pędem. Do tego fajnie nakrapiana, w rzeczywistości wygląda, jakby ktoś prysnął pędzlem z białą farbą.
Oczami wyobraźni widzę, jak wyrasta na piękną, gęstą, dorodną pannę. Już nie mogę się doczekać. Ale przy tym tempie wzrostu przyjdzie mi czekać rok, może dwa. A może wcisnę ją w najmniej dostępny kąt? Wtedy urośnie niezauważalnie pomimo tego, że upłynie rok, a potem następny i jeszcze jeden. A ja ze zdziwieniem powiem, że urosła nie wiem kiedy. Ha ha ha takie rzeczy się dzieją. Sami wiecie. A najlepiej wywieźć do pracy, tam to dopiero rosną w tempie błyskawicznym ... przez lata ha ha ha. No dobra koniec śmiechów. Na poważnie, może rosnąć wolno, mnie się nie spieszy. I tak już zarosłam częściowo, ciężko zobaczyć co dzieje się za oknem, trzeba jednym okiem szukać termometr, nieźle kręcąc przy tym głową, między liśćmi wolnej przestrzeni, czy to dzień, czy noc, czy słońce świeci. Koniec głupot.
Tak wygląda maleństwo.




Ładna, prawda? Cudna, prawda? Boska, prawda? Ok. Już nic nie mówię. Dzisiaj ... ha ha ha O rany, nic dzisiaj nie piłam, oprócz czterech kaw, bo było tak: jedna poranna w domu, druga poranna w pracy, trzecia przypadkowa, bo ekspres nie wiedzieć czemu jedną po drugiej zaczął robić i kawa poleciałaby do tacki ze zlewkami. Trzeba było szybko kubek podstawić. Nie było komu wypić, oczywiście nie zlewek, tylko świetnej kawy. A czwarta była eksperymentem, wiecie, nowy ekspres, trzeba było wypróbować latte. Ummm, ale była pyszna.  No to tym razem, naprawdę już wszystko, co miałam dzisiaj do powiedzenia. No chyba, że jeszcze .... ha ha ha ... ok. buzia na kłódkę ;)

A tak wyglądała na starcie, wiosną tego roku

wtorek, 11 września 2012

Hoya finlaysonii VII - ciąg dalszy ...

Tutaj był początek

Jest boska. Duże liście, błyszczące, ciemne, z nieznacznymi plamkami i do tego mechate od spodu.
Zdecydowanie należy do wielkolistnych finlaysonii.